środa, 23 lipca 2014

Lektury idealne na leniwe wakacyjne poranki

W dzisiejszym poście chciałabym podzielić się z Wami moimi planami dotyczącymi książek, które chciałabym przeczytać w te wakacje. Wybrałam parę pozycji obowiązkowych, które uzupełniać będę najpewniej spontanicznymi wyborami :)

1. Stephen King - "Pan Mercedes" - jak wiadomo Stephen King jest niekwestionowanym mistrzem grozy i thrillerów- zobaczę jak wyszło mu tym razem.

2. Helen Fielding - "Szalejąc za facetem" - kolejna część przygód Bridget Jones. Czytałam poprzednie dwie powieści i były naprawdę bardzo zabawne. Ciekawe, czy nie będę rozczarowana kolejną częścią...

3. Jo Nesbo - "Syn" - w wakacje najlepiej czyta mi się kryminały, dlatego tej nowości również nie mogło zabraknąć.

4. Jordan Belfort - "Polowanie na Wilka z Wall Street" - kolejna część biografii amerykańskiego brokera, którego przygodami, sukcesami i porażkami można by było obdzielić parę osób. Pierwsza część miała w sobie trochę z brukowca, ale ten brudek nadawał jej tylko uroku. Ciekawe, czy Wilk pozostał Wilkiem...?
(Polecam zakup e-booka na Virtualo- teraz jest promocja i kosztuje tylko 18,90:))

5. Michelle Cohen Corasanti - "Drzewo migdałowe" - w prasie znalazłam wiele pozytywnych opinii na temat tej powieści i postanowiłam je zweryfikować.

6. Laura Griffin -  "Nie do wykrycia" - kryminał i do tego niezbyt ambitny, ale skoro już zaczęłam czytać, to skończę. A co mi tam.

7. Franz Kafka - "Zamek"- w ramach nadrabiania zaległości z lat poprzednich. Poza tym  - zostałam zainspirowana lekcjami z "Rule of Law" w ramach wakacyjnej szkoły prawa porównawczego ;).

Jakie są Wasze książkowe plany na wakacje? A może przeczytaliście już coś godnego polecenia?



poniedziałek, 31 marca 2014

Wyzwanie

Jest na Facebooku taka aplikacja „GoodReads”, spełnia ona podobną funkcję do naszej rodzimej „biblioNETki”, czy portalu „LubimyCzytać” – możesz oznaczać w niej przeczytane książki, oceniać, recenzować, a także czytać opinie innych użytkowników. Ma ona jednak jeszcze jedną ciekawą funkcję –otóż możesz ustawić sobie całoroczne wyzwanie dotyczące ilości książek, którą zakładasz, że przeczytasz w danym roku.
Moim wyzwaniem na 2014 jest 50 książek. Udało mi się przeczytać już jedenaście:

Wczoraj:
Erich Segal – „Absolwenci”
Marzec 2014:
Jordan Belfort – „Wilk z Wall Street”
Tess Gerritsen – “Autopsja”
Zbigniew Lew Starowicz – “O rozkoszy”
Luty 2014:
Tess Gerritsen – „Grzesznik”
Tess Gerritsen – „Skalpel”
Tess Gerritsen –  “Sobowtór”
Dean R. Koontz – „Drzwi do grudnia”
Henning Mankell – „Włoskie buty”
Styczeń 2014:
John Le Carre – „Zdrajca w naszym typie”
Erica Spindler – „Koszmary przeszłości”

Jak widzicie, moją listę zdominowały kryminały, a to dlatego, że w najbliższym czasie zamierzam zrecenzować całą serię książek Jane Rizzoli/Maura Isles autorstwa Tess Gerritsen.

Trzymajcie kciuki za pozostałe do końca wyzwania 39 książek! I oczywiście polecam Wam wszystkim Goodreads ;)


niedziela, 16 marca 2014

Jordan Belfort - "Wilk z Wall Street"

Wyobraźcie sobie taką migawkę: świst powietrza, w którym zamiast tlenu unosi się kokaina i wpada wprost do poranionych dziurek od nosa. Dźwięk tabletek wypadających z cichym pyknięciem na otwartą dłoń i wpadających prosto do gardła, niemal jak przy podaniu piłki zaraz przed strzeleniem gola. Ale takiego gola z prawdziwego zdarzenia- z wybuchem euforii na końcu. Teraz wyobraźcie sobie te czynności w zapętleniu, powtarzane przez 6 kolejnych lat, aż do wciśnięcia przycisku "pauza".

Do całego obrazka dodajcie parę ładnych piersi odbijających się śmiało od owłosionego torsu, grono krzyczących ludzi, wiwatujących na Waszą cześć. Wyobraźcie sobie parę okrąglutkich zer na swoim rachunku i co jakiś czas do tej wizji domalowujcie kolejne. Wyobraźcie sobie dotyk egipskiej bawełny na Waszej skórze zaraz po przebudzeniu i wszechobecne napięcie. Napięcie takie, że rozwala czaszkę od wewnątrz.
Udało Wam się? Gratuluję, już prawie weszliście do świata Wilka z Wall Street.


Nie ukrywam, że zanim przeczytałam książkę, udało mi się zobaczyć film. Scorsese wspaniale zekranizował tę autobiografię, jednak nic nie oddaje klimatu zwierzenia, jakim raczy nas Belfort na łamach swojej opowieści. Relacja jest zupełnie pozbawiona nieszczerości i fałszywej skromności. Autor opowiada o wszystkich swoich słabościach z niekrytą dumą i bez cienia krytyki. Ukazuje cynizm i wyrachowanie w najczystszej postaci, nie zatrzymując się ani na chwilę.
Belfort musi być naprawdę odważnym człowiekiem, skoro nie boi się opisywać całej swojej brzydoty bez zbędnego zakłopotania. 
Mam nadzieję, że nie zniesmaczę znawców literatury twierdząc, iż Wilk zaproponował nam wariację na temat barokowego turpizmu. W książce jest bardzo dużo seksu, pieniędzy, przedmiotów, uczuć, ale wszystkie te zjawiska są zaskakująco brzydkie. Mimo wszystko, tworzą jednak ze sobą mozaikę niezwykle charyzmatyczną. W powieści takiej jak ta jest coś z brukowca (jak mówi okładka) ale jest też w niej dużo subtelnej szlachetności - rzec można: "trochę porno, trochę wysoka kultura". 

Główny bohater nie jest  "pierwszym lepszym, któremu się poszczęściło", nie jest przypadkowym spadkobiercą sukcesu. Poprzez wrodzoną inteligencję i spryt, a także zdolność przetrwania w najgorszych sytuacjach, zdobywa patent na sukces. Jest młody, przystojny, obrzydliwie bogaty i obrzydliwie dysfunkcyjny. Ma manię wielkości i przerost ego. Ocenia ludzi poprzez proste kryterium - czy może im zaufać, czy nie, a jeśli odpowiedź jest twierdząca- owija ich sobie wokół palca i korumpuje ich niezależność.

Jordan Belfort

Mimo tak wielu negatywnych cech, Belfort budzi jednak sympatię- dręczą go demony całkiem podobne do demonów innych ludzi. Jest spragniony miłości, potrzebuje akceptacji, chce by go podziwiano i adorowano, a to przecież uczucia tak bardzo bliskie każdemu człowiekowi. Poza tym, nie ma się co oszukiwać -miło jest brodzić we wspomnieniach osoby, która prowadziła życie tak barwne, że ciężko zmieścić jego treść na łamach pięciusetstronicowej powieści. Pewnie dlatego powstała część druga spowiedzi o tytule "Polowanie na Wilka z Wall Street"...

Postać Jordana Belforta, postać z krwi i kości, daje czytelnikowi inspirację do zastanowienia się nad własnymi słabościami. Popycha również do zadania sobie ważnego pytania: "kim ja w ogóle jestem, by oceniać tego człowieka? Może, gdybym prowadził życie takie jak on, postępowałbym podobnie?"
Przecież był tylko młodym człowiekiem w morzu pieniędzy. W czasach, w których pogoń za pieniądzem stała się sensem życia dla wielu osób, świadectwa takie jak autobiografia Wilka są potrzebne po to, by na chwilę przystanąć. I może niekoniecznie rezygnować z tej pogoni, ale zdać sobie chociaż sprawę z niebezpieczeństw, które towarzyszą "gonieniu króliczka".

Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Początkowa maniera autora może trochę drażnić, ale wraz z rozwojem treści książki zaczyna podkreślać jej charakter. Polecam wszystkim, którzy poczuli się zaczepieni przez Belforta w ekranizacji "Wilka z Wall Street", jak również tym, którzy z typami spod ciemnej gwiazdy nie mają w ogóle do czynienia. Czym jest bowiem życie bez odrobiny pikanterii?

7/10

środa, 5 lutego 2014

Henning Mankell - "Włoskie buty"

Kiedy spojrzałam na okładkę książki "Włoskie buty" nie zdołałam się opanować. Lubię monochromatyczne barwy i monochromatyczne pisanie, a taka właśnie jest ta książka. Spokojna, dojrzała, dostojna. Chociaż czasami metafory i "zdania-cytaty" są nieco przesiaknięte moralizatorstwem to i tak książkę czyta się z lekkością.



Henning Mankell zasłynął serią kryminałów o Kurcie Wallanderze, jednak moim zdaniem, to nie te dzieła zasługują na szczególną uwagę. Styl pisarstwa Mankella we "Włoskich butach" przypomina miejscami atmosferę z filmu Ingmara Bergmana  "Tam, gdzie rosną poziomki". Z niejakim zdziwieniem i rozbawieniem przyjęłam informacje o tym, że żoną Mankella jest córka wybitnego reżysera. Przypadek? Nie sądzę;) Fabularnie te historie nie mają ze sobą za dużo wspólnego, ale siła szwedzkiego spokoju przebija z tych dwóch wyrazów artystycznych z jednakową mocą.Co do zasady jest chłodno, ale miejscami faktycznie rosną poziomki.

Pisanie o starości i przemijaniu wymaga od autora zrozumienia tematu, a oprócz tego, moim zdaniem, również doświadczenia. Wtedy z pisania wyziera naturalizm, który ujęty w prostej formie, jest dla mnie najwyższą rozkoszą literacką. "Włoskie buty" nie są może aż tak ambitne jak "Żar" Sandora Marai'a, ale niosą ze sobą pewnego rodzaju ładunek emocjonalny, który wzbogaca czytelnika o ciekawe przemyślenia. Głowny bohater stawia sobie istotne pytania: jak dużo czasu mu jeszcze zostało? Czy warto zmieniać cokolwiek w swoim życiu, które jest juz przecież tak dobrze poukładane? Czy jest sens burzyć spokój, tak misternie układany w samym sobie przez większość życia? I wreszcie - czy konfrontacja z błędami przeszłości może mi coś dać, cokolwiek uświadomić, albo poprawić mniemanie o sobie?

W książce pojawia się bardzo ciekawa koncepcja przełamania- moment w którym główny bohater decyduje sie na opuszczenie swojej wyspy i wyruszenie w podróż. Nie traktuje tego jak przygody- wyjeżdża wlaściwie dlatego, że nie ma nic ciekawszego do zrobienia i też trochę dlatego, że ma wyrzuty sumienia względem Harriet- jego dawnej miłości. Wyrusza zatem rozklekotanym wozem w długą drogę, która rozpala w nim reminiscencje jeszcze przez długi czas już po jej zakończeniu. 
Powieść jest w połowie retrospektywna ale dzięki temu zaskakująca. Pokazuje jak bardzo mozna zmienić swój cały świat przez jedną decyzję, jeden płacz, jeden list i jedną chwilę zmęczenia.

Bardzo polecam na długie zimowe wieczory, a dla wielbicieli tej tematyki polecam również "Wiek żelaza" J.M. Coetzee'go

6,5/10