„Chustka” to książkowa forma bloga prowadzonego przez Joannę
od pierwszego dnia jej choroby- a właściwie od dnia, w którym dowiedziała się o
niej, aż do końca jej zmagań z rakiem. Ta historia bardzo do mnie przemówiła, ponieważ bliskie są mi opisywane przez nią lęki i problemy.
W tej książce
jest przede wszystkim prawda. Prawda, którą przekazywała mi mama i prawda, którą staram
się odświeżać, rozumieć na nowo
Joanna była fighterką, a jej przekaz jest prosty- trzeba
cieszyć się z życia i chłonąć każdą z chwil. Może to truizm (Joanna sama śmieje
się, ze pobrzmiewa w niej Paolo Coelho), ale nie zmienia to faktu, iż nie każdy uświadamia sobie znaczenie tych słów. Oczywiście -praca, nauka, dzieci, dom- to wszystko ustawia człowieka bardzo daleko od problemów innych osób, nie pozwala na filozofowanie, bo czas płynie przecież strasznie szybko. I właśnie dlatego powinniście przeczytać tę książkę.
Życie Joanny „z rakiem w tle” nie jest historią o cierpieniu
i bólu. Jest historią o miłości i to historią, która rozrywa serce. Opowiada o
umiłowaniu Syna, Niemęża (jak żartobliwie określa swojego partnera), Babci,
kota i czterech ścian. Opowiada o
nieustannej walce, z której wielu by zrezygnowało. I o byciu kobietą z
ambicjami, własnym zdaniem, a także twardymi argumentami na jego poparcie.
Joanna (autorka) dużo myślała o śmierci, ale pisała o niej dość lekko,
często ironicznie. Każdy jej wpis to mały krok w jej kierunku, a mimo
to ze stron książki tchnie olbrzymi optymizm i odwaga, która motywuje do poważnego
wzięcia się za własne życie. Ta opowieść o nieustających badaniach, powikłaniach, spadkach hemoglobiny
i upadkach psychicznych poprzeplatana jest zabawnymi anegdotami z codziennego
życia, czasem irytacją, drobnymi złośliwościami i tzw. maksimum w minimum.
Jedyne, co nie do końca do mnie przemawia, to wątki "zen" wplatane w historię, ale cóż, wynika to wyłącznie z różnych poziomów
wrażliwości- mojej i Joanny.
Nijak nie mogę wypowiedzieć się o języku, o stylu, czy też
zaletach i wadach książki, bo tych elementów w niej nie zauważyłam. Po prostu,
czytając tę powieść, zwracałam uwagę na inne kwestie. Na spojrzenie drugiej
strony- tej chorej na raka, a nie dziecka nieświadomego powagi sytuacji. Gdy mama była chora, dziwiłam się, ze jest
ogolona prawie na łyso i skarżyłam przez telefon, że dziadek każe mi jeść
zalewajkę, a ja nie lubię zalewajki i fajnie by było, gdyby mama już
przyjechała z tego szpitala i zabroniła dziadkowi dawania mi tej zupy. „Chustka”
opowiada o tym jak to wygląda z punktu widzenia osoby dotkniętej tą chorobą- osoby, która prawdziwie docenia chwile. Każdy moment kolekcjonuje, zachowuje w pamięci i wspomina.
Przecież nie samymi zmartwieniami człowiek żyje, nie da się nimi karmić, tak by
nie zwariować. Joanna pokazuje to w swoich notkach, których realizm trochę
konfunduje, ale sprawia, ze czujemy się do granic realnie.
Dzięki opowieściom mojej mamy, a także mamy kogoś innego,
czyli „Chustki”, dużo zrozumiałam i dużo się nauczyłam – przede wszystkim tego, że trzeba się badać. Ale również tego, że opieka, towarzystwo i miłość
bliskich to najpiękniejsza celebracja życia pod Słońcem.
PS Adres bloga to: http://chustka.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz