niedziela, 17 marca 2013

Powitanie i krótko o "Ojciec.PRL"

Na samym początku bloga i już w pierwszym akapicie (również pierwszego) posta, chciałabym przywitać wszystkich miłośników literatury i szeroko rozumianego tekstu pisanego.
Na moim blogu będę prezentować przeczytane przeze mnie książki i oceniać je na podstawie subiektywnych odczuć i wiedzy jaką udało mi się zdobyć w związku ze stale rozwijanymi przeze mnie zainteresowaniami.

Książki uwielbiałam już od 3 roku życia, kiedy to wzorując się na mojej wiecznie zaczytanej mamie, próbowałam czytać litery, konstruować z nich słowa i łączyć w zdania. Kiedy oswoiłam się już z alfabetem, zaczęłam regularnie błagać siostrę, by prowadzała mnie do biblioteki. Biblioteka była wówczas dla mnie swoistym rajem, gdzie miłe panie, poruszając się sprawnie między regałami, udostępniały mi tajemnicze światy, historie o bohaterach, księżniczkach i czarach. Pachniało zawsze nadszarpniętymi zębem czasu stronicami i, w zależności od pory roku, śniegiem wnoszonym na butach lub słońcem mieszkającym pod spoconymi nieco pachami ludzi zaglądających do wypożyczalni.
W mojej ukochanej osiedlowej bibliotece pracowała wówczas Pani, która zawsze polecała mi znakomite książki, odpowiadające w pełni potrzebom mojej wyobraźni. Pamiętam zwłaszcza książkę pt. "Matylda". Czytałam ją chyba z sześć razy. Od tamtej pory stałam się fanką książek, a w podstawówce pisałam nawet jakieś swoje opowiadania o Ciniakach, którzy mieszkali pod łóżkiem. Zaowocowało to później tym, ze wzięłam udział w Olimpiadzie Literatury i Języka Polskiego i pod czujnym okiem mojej wychowawczyni rozwijałam swój zmysł estetyczny. Teraz, będąc na studiach prawniczych, nie mam już zbyt wiele czasu na poznawanie literatury w tak dużym zakresie jak kiedyś, jednak nadal staram się każdą wolną chwilę poświęcać na czytanie. Konsekwencją tego jest ten blog.
Chcę pisać o książkach, które przeczytałam przede wszystkim dlatego, by o nich nie zapomnieć. Ale również dlatego, ze lubię się dzielić moimi spostrzeżeniami, a zatem... Do roboty!

Książką, od której chciałabym zacząć jest przeczytany przeze mnie ostatnio "Ojciec.PRL" autorstwa Wojciecha Staszewskiego. Jest to dosyć krótka powieść o dojrzewaniu w czasach PRL-u o budowaniu kontaktów ojca z synem, o normalności, o cierpieniu i o charakterystycznym dla pokolenia PRL milczeniu. Milczeniu w sprawach ważnych- miłości, wartości, seksu, zakazów i nakazów.
Ja urodziłam się w roku 1993 i dla mnie PRL jest zbiorem opowieści przekazywanych mi przez mojego tatę. O tym, ze miał fryzurę jak Paul McCartney, o tym, ze w klubie z kolegami słuchali Dżemu i wyzywali się od Gojów lub Żydów (w zależności oczywiście od pochodzenia), o peweksie, o wyjazdach do NRD w poszukiwaniu lepszego życia. O pierwszych dżinsach, o pierwszych miłościach. Bardzo podobnie jest w książce Staszewskiego. Nie ma w niej nic o poświęceniu, o bohaterstwie z całym jej patosem i apoteozą. Wszystkie te wartości wskazane są w powieści niemal mimochodem, dokładnie tak jak w opowieściach mojego ojca. Staszewski ukazuje postać taty z perspektywy syna- początkowo malutkiego, myślącego, ze czytanie kryminałów to grzech, a potem szesnastoletniego- noszącego dzwony, oglądającego "Hair". Syn z "Ojciec.PRL" to taki mój tato. Dlatego tak ciekawie się to czytało.
Staszewski stworzył powieść przede wszystkim wzruszającą. Powodującą u młodych czytelników zdziwienie i podziw dla rodziców. Z jednej strony jestem niezwykle wdzięczna pokoleniu moich rodziców, ze dzięki nim mam okazję żyć teraz w wolnej Polsce, w której szanowane są prawa człowieka, a konstytucja naszego kraju jest rzeczywista. Z drugiej strony moje pokolenie nie może być już bohaterskie. Czas bohaterów minął, a nam został czysty pragmatyzm. Znajdują się oczywiście czasem tacy outsiderzy, którzy zaczytują się w Hłasce i twierdzą, ze nigdy nie wpiszą się w schemat karierowicza dbającego tylko o swoje mieszkanko na Białołęce i srebrną służbową corsę. Tylko, ze zazwyczaj są to zwyczajni kołtuni, bez pomysłu na przyszłość, próbujący zatrzymać czas marzeniami o jakimś "innym" życiu. Pozostało nam zatem czytanie książek o cichych bohaterach-naszych rodzicach, którzy radzili sobie w idiotycznym systemie i mimo wszelkich trudności budowali fundamenty naszego życia.

Warto jeszcze wspomnieć o drugiej płaszczyźnie tejże powieści, a mianowicie o perspektywie dorosłego już syna zajmującego się schorowanym ojcem. Nie sposób nie skojarzyć tego z nowym filmem Hanekego pt. "Miłość". W "Ojcu.PRL" rolę kochającego męża pełni kochający swego ojca syn. Smród fekaliów, nieporadność i demencja starca nie przysłaniają Synowi wartości tego człowieka, którym jest Ojciec. Książka pokazuje miłość ponadczasową, bezwarunkową, opierającą się na wzajemnym poszanowaniu i pomocy.Są to wartości, które wymagają stałego podkreślania, które powinny być wskazówką dla rodziców w zakresie wychowania dzieci i traktowania innych ludzi.
Brawo, Panie Staszewski!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz